Jestem Rudolf. W maju skończę rok. Mama, przenosząc mnie i moje rodzeństwo ze stodoły, (gdzie się urodziliśmy,) w bezpieczniejsze miejsce- na strych, niestety upuściła mnie i już po mnie nie wróciła... Leżałem na plecach, w deszczu i głośno kwiliłem, gdy przed sobą ujrzałem wielki but. Jak się potem okazało, właścicielce tego buta, zawdzięczam życie. Wzięła mnie do domu, ogrzała, wysuszyła i codziennie karmiła mleczkiem z butelki, aż stałem się duży i samodzielny. Teraz towarzyszę mojej "kociej mamie" przy codziennych czynnościach i nie odstępuję jej na krok.