Z kotami mam styczność od urodzenia. Przez mój dom przewinęło się ich kilkadziesiąt i każdy z nich był inny, wyjątkowy.
Rok temu zostałem wybrany. Dosłownie. Do sklepu, w którym pracuję wszedł mały kociak, obwąchał wszystkie kąty, napił się mleka, bo tylko to miałem pod ręką. Wszedł na krzesło dla klientów, zaczął się myć , a po chwili zasnął. Gdy się obudził wyniosłem go za drzwi żeby wrócił do siebie, bo wyglądał na wychowanego i ułożonego kotka. I co? Chyba postanowił, że u mnie będzie jego dom. Miauczał przez 10 minut pod drzwiami tak, że ludzie się oglądali. Powoli wychodziłem na nieczułą istotę obojętną na koci płacz. I w ten sposób kot wylądował u mnie w domu. Dlaczego o tym piszę? Widziałem w życiu sporo kotów ale ten jest wyjątkowy. W każdej chwili całym sobą odpłaca za dobro, które dostał. Przytula się, łasi, a gdy widzi, że to zły moment po prostu czeka na swoją kolej. Tak, jest niesamowity. I dla mnie wyjątkowy. Mm teraz trzy moty. Dużo? To nie ma znaczenia, bo tego ostatniego też za nic bym nikomu nie oddał.