Oto mój Kocik (umilony skrót od kociak). Tak naprawdę Kocik to Adrien – z ulubionej bajki mojego syna - tej o Czarnym Kocie i Biedronce. Gdyby był dziewczynką miałby na imię Biedronka. Na Adriena nikt nie mówi Adrien. Jest najczęściej Kocikiem, a gdy łobuzuje jest po prostu Kotem. „Kocie, zostaw kwiatka!” Reaguje oczywiście – zastyga na chwilę w bezruchu, powoli podnosi głowę, spotyka się ze mną wzrokiem, daje znać, że rozumie i wraca do tego, co sprawia mu przyjemność. Asertywny ten mój kot… A ja na parę chwil udaję, że tego nie widzę – wszak to podstawa dobrych relacji z kotem, należy wiedzieć, co przeoczyć.
Cudowne pocałunki, cudowne przytulasy, cudowne ciepełko to w wielkim skrócie opis mojego malutkiego przyjaciela. Oczywiście, jak każdy kot potrafi pokazać pazurki albo wbić małą szpileczkę – jak na tym zdjęciu. Wtedy był jeszcze malutki i sztuka dyplomacji u niego kulała. Dzisiaj w bardziej dystyngowany sposób pokazuje mi czasem, że wyglądam jak wiedźma. Nie obrażam się, w końcu każda czarownica potrzebuje czarnego kota.